Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

【ROZDZIAŁ PIERWSZY】

- Jak to, mam pojechać na drugi koniec świata?! - Ah tak, osoba która właśnie dała znać o sobie, przynajmniej kilkuset innym osobą obecnym w budynku, jakim się właśnie znajdowała nie była nikim innym jak zwykłym, blondwłosym nastolatkiem, który najwyraźniej nie zgadzał się ze słowami swojego naczelnika, co też nie było jakimś wielkim rozczarowaniem dla otaczających ich ludzi. Można powiedzieć, że fakt, iż dwójka mężczyzn nie mogła znaleźć wspólnego języka, był czymś podstawowym, co wiedział praktycznie każdy, zatem nie widziano już sensu by się też tym przejmować. Problem następował dopiero wtedy, kiedy w pobliżu nie było jakże odważnej pani porucznik, Rizy Hawkeye, która to też potrafiła zaprowadzić porządek w tym małym chaosie, który potrafili wznieść. 

Teraz jednak, mimo jej obecności, nawet i jej nie w sposób było okiełznać energię, która wprost buchała z najmłodszego w historii alchemika oraz bohatera, który jak najwidoczniej dało się już zauważyć, nie cieszyła się misją, jaka została jej przyznana. Nie była ona jednak taka trudna, czy też skomplikowana, po prostu polegała na zostaniu ambasadorem Amestris w jakimś kompletnie obcym mu kraju, o którym słyszał tylko w książkach, bo też nigdy się nim nie interesował... Tak, jak teraz na to spojrzeć, można już było dostrzec gdzie leżał problem. 

By ponownie zwrócić uwagę swojego naczelnika na siebie, Edward mocno uderzył swoimi zaciśniętymi pięśćmi w stół (Gdzie też jedna z nich uderzyła stosunkowo za mocno, co było najprawdopodobniej efektem tego, iż była ona stworzona z metalu), by też w odpowiedzi dostać dość znudzony, ale też jednocześnie zdenerwowany wzrok swojego szefa. Nabrał głębokiego wdechu, co też dało efekt lekkiego uspokojenia się i dosłownie sekundę po tym, jak mogłoby się wydawać, że chłopak już ochłonął, ten na ponów zaczął wyrażać w nieco wulgarny sposób swoje myśli. Nie było to jednak tak, iż nikt się tego nie spodziewał. 

- Dobrze wiesz, że Winry niedługo będzie miała dziecko, a ty mi karzesz jechać do jakiegoś obcego kraju i tak nagle ją zostawić?! - Oh, tego małego faktu Roy Mustang podczas rozpatrywania najlepszych osób do tej misji nie przewidział. Fakt, iż dwudziesto-dwu latek, który przed nim stał, doczekał się dziecka szybciej niż on, był zdecydowanie czymś, czego powinien się wstydzić oraz być z lekka poniżony, jednak też nie miał zamiaru dawać tej satysfakcji swojemu pułkownikowi tego, iż uznaje tutaj swoją przegraną. Mimo wszystko jednak, to iż żona Stalowego będzie niedługo rodzić, było niebyle jakim aspektem, o którym nie zdążył się w porę zorientować oraz wziąć go pod uwagę. 

- Zaznaczałam to panu kilka razy panie naczelniku, jednak ani razu nie wziął pan tego pod uwagę, gdyż był pan zajęty wypełnianiem papierów związanych z pokojem z Ishval'em. - No tak, do tego wszystkiego dochodził jeszcze Ishval, z którym mogłoby się wydawać, iż stosunki się stanowczo polepszyły, a można nawet powiedzieć, że uznali oni swoją przynależność do Amestris, jednak nadal gdzieniegdzie można było natrafić na małe zgrzyty, które były zostawione do rozwiązania nikomu innemu, a jeśli właśnie naczelnikowi całego państwa. W związku z tym, można już się zorientować, że zajmowanie się kilkoma sprawami na raz, nie należało do najprostszych, a co dopiero zmaganie się z problemami, które potrafili przysporzyć mu najnowsi alchemicy, którzy niedawno dołączyli w szeregi wojska (A było ich w tym roku aż dwóch!) było dodatkowym ciężarem, którego szczerze miał się nadzieję w pewien sposób pozbyć, stając się głową tego państwa. 

Roy Mustang tylko ciężko odetchnął i zaczął poważnie się zastanawiać nad tym, dlaczego też zdecydował się na wybranie właśnie tego niesfornego knypka, który też teraz wydzierał się na całe jego biuro oraz z pewnością parę innych pobliskich. Spośród kilku osób, które wytypował do tego zadania (A były nimi między innymi Alex Louis Armstrong, Alphonse Elric, Edward Elric i wcześniej wspomniana dwójka nowych alchemików), to właśnie jak się później przekonał Stalowy był najlepszym wyborem. Wolał nie ryzykować przydzielenia do tego zadania Armstrong'a, nie ważne już też o którego chodziło, bo w pewnym momencie wziął też pod uwagę Olivier, ale szybko ją odrzucił zważając, że to ona pilnowała tego, by Drachma w żaden sposób na ponów nie złamała ich paktu o nieagresji. Wracając jednak do jego przemyśleń, Louis zdecydowanie odpadał, chyba że już pierwszego dnia chciał mieć masę papierkowej roboty, która dotyczyła nagłych zrywów oraz niezapowiedzianego zdejmowania koszulki przez swojego porucznika, co mu się zdecydowanie nie uśmiechało. Drugą opcją jaką brał pod uwagę oraz najprawdopodobniej najbardziej korzystną dla obu stron, byłby młodszy z dwójki braci Elric'ów, Alphonse. Ten jednak z kolei, mimo iż miał możliwość bezproblemowego wejścia na teren biblioteki państwowej oraz do kilku mniej ważnych budynków należących do militariów, nie należał oficjalnie do wojska i właśnie tutaj pies był zagrzebany. Nie mógł zmusić go (To nie jest też tak, że gdyby tylko Stalowy o tym usłyszał, dałby mu do zrozumienia, iż nawet nie ma szans, by to się kiedyś stało) do tego, aby rzucił wszystko co do tej pory robił i poleciał w kompletnie nieznane mu dotychczas rejony, tylko dlatego, ponieważ osoba odpowiadająca za państwo go o to poprosiła. Fakt faktem, może raptem przez chwilę, ale jednak zastanawiał się czy by nie wysłać jednego, a nawet dwóch z ich najnowszych nabytków do wojska, jednak szybko odrzucił tą opcję, gdy zdał sobie sprawę z tego, iż nie mają oni wystarczająco dużo doświadczenia, a co dopiero jakichkolwiek doznań, w dziedzinie obrony państwa. W tym właśnie momencie, chcąc nie chcąc, jedynym najrozsądniejszym wyborem oraz takim, który jak Mustang miał nadzieję nie pogorszy ich stosunków z krajem za morzem, był najstarszy z rodzeństwa. 

- Wstrzymaj konie Stalowy, mimo iż przyznaję ci to z bólem na sercu jesteś najlepszym wyborem jaki mi pozostał. - Z dużym naciskiem na najlepszy, kątem oka udało mu się dostrzec jak mimowolnie, wbrew swoim własnym zasadą by nigdy nie ukazywać swojej słabości swojemu wrogowi, Ed nagle zastyga w swojej pozycji oraz jego twarz przybiera dość śmieszny, zdezorientowany kształt. Nie pozostała ona jednak na długo, czego Roy się szczerze spodziewał.  

- Nie przyjmuję tego do wiadomości! - Oczywiście, kiedy skończyły ci się argumenty, najlepiej powiedzieć, że nie zgadzasz się z swoją najbliższą przyszłością, by też zapewne chwilę później popaść w histerię i tyle ktokolwiek miał do gadania w tym temacie. 

- Edward, kiedy wraz z Mustangiem analizowaliśmy osoby, które są odpowiednie podjęcia się tego zadania, rozważyliśmy wiele opcji, zanim padło na ciebie. - Mustang dobrze wiedział, że bez kobiety, która stała u jego boku nie potrafiłby zdziałać samodzielnie za wiele. Była ona bowiem jednocześnie i błogosławieństwem, ale też jego klęską, która spadała na niego niczym lawina kiedy to ta poganiała go praktycznie co chwilę, by zaczął uzupełniać papiery, które to też lubił czasami odkładać na ostatnią chwilę. Mimo wszystko, akurat w tym momencie Riza była chyba jedyną najlepszą pomocą jaką to mógł sobie wymarzyć. 

Młody mężczyzna, który stał przed biurkiem naczelnika, poprawił się tylko lekko w swojej posturze i wyprostował. Dobrze wiedział, że jego sytuacja, w której teraz się znajduję, nie jest taką, w której miał zamiar, a chociażby śnił o znalezieniu się, lecz też jak widać, nie miał innego wyboru. Musiał uważnie słuchać wszystkiego co jego szef mu powie, bez względu na to, jak bardzo ten go nienawidził. Oddychając tylko ciężko, co świadczyło o tym, iż w pewnym sensie jest on skory do negocjacji, spiorunował siedzącą przed nim najwyższą głowę tego państwa, by zaraz po tym oddać się sile przyciągania i opaść bezwładnie z charakterystycznym dźwiękiem na pobliski fotel, znajdujący się najbliżej niego. 

- Mów póki mam nastrój Mustang, inaczej wychodzę stąd i tyle mnie widziałeś. - Mówiąc to, najmłodszy z zaistniałych kilku osób oparł się w pełni już tym razem o ramiona, które oferował mu fotel i z zamkniętymi oczami oraz zmarszczonymi brwiami, zdecydował się na chociaż częściowe wysłuchanie paplaniny, którą miał wygłosić Roy. 

- Fakt, Japonia jest dopiero po drugiej stronie Drachmy, jednak ich postęp technologiczny jest uważany za jeden z najbardziej przodujących. 

- Od kiedy Amestris przejmuję się takimi pierdołami jak postęp technologiczny? 

- Daj mi skończyć Stalowy. - Karcący wzrok od nie tylko naczelnika, ale też i porucznika zaświadczał o tym, iż pora zacząć zachowywać się na wiek w jakim się jest oraz usiąść na dupie i wysłuchać grzecznie tego co ma się do powiedzenia. Nie tak, że fakt ten chociaż w jakimś najmniejszym calu zadowalał Elric'a, ale też nie miał tutaj za wielkiego pola do popisu, kiedy w grę wchodziła Hawkeye. Odchrząkając, a jednocześnie też przybliżając się bardziej do swojego rozmówcy, dowódca poprawił swoje czarne bujne włosy, czego też nie miał robić w zwyczaju i wrócił do monologu, którą teraz przeprowadzał, a która widocznie interesowała tylko jedną stronę. - Jak wspominałem wcześniej, nastały dość nietypowe czasy. - Przerwał przez chwilę, by upewnić się że w tym momencie jego rozmówca na pewno zwróci na niego całą swoją uwagę i chociaż przez chwilę, nawiąże z nim kontakt. Udało mu się to, gdyż zaledwie po raptem paru sekundach młody dorosły prezentujący się w swojej całej okazałości przed nim skierował swój wzrok w jego stronę. - Kojarzysz może pogłoski o tym, iż na północy od kraju właśnie za Drachmą, nastąpił dziwny fenomen, który sprawia, że ludzie nabierają dziwnych zdolności? - Swoim spojrzeniem przejechał dość szybko po posturze jaką przybrał jego podwładny po usłyszeniu wiadomości, którą właśnie mu przekazał. Dokładnie tak jak się tego spodziewał, młody Elric wpierw dał sobie czas na szczegółowe przeanalizowanie słów, które mu przekazano, by dopiero później można było dostrzec jak jego źrenice wyraźnie się zwężają, a jego wyraz twarzy przybiera dość zdziwiony oraz tak dobrze znany jego liderowi grymas. 

- Chwila, więc te plotki, które krążyły na zachodzie były prawdą? - Cóż, nie konkretnie właśnie takiej odpowiedzi oczekiwał i spodziewał się Mustang, lecz też nie miał na co za bardzo narzekać. Bowiem w tym momencie, dowiedział się właśnie czegoś nowego, czego Edward najwidoczniej zapomniał mu powiedzieć kiedy był po zachodniej części kraju w związku z swoimi badaniami oraz poszukiwaniami. 

- Jakie plotki? - Zapytała zanim on zdążył wtrącić Riza, która najwidoczniej też była zdziwiona tym, iż taka rzecz jak ewolucja ludzkości, jak to wiele osób było w stanie mawiać byłą czymś, co mogło jej umknąć w raporcie, który przecież była pewna że sprawdzała i czytała po kilka razy sama, by sprawdzić też, czy jej szef zrobił dokładnie przyznaną mu robotę. Edward natomiast teraz był wyraźnie zdziwiony, co potwierdzało tylko jeszcze jego nagłe zerwanie się do przodu (Nadal jednak siedział) oraz jego przed sekundą arogancki uśmiech zmienił się w dość prostą oraz nieczęsto spotykaną u niego prostą linię. 

- Jak byłem na zachodzie wiele ludzi opowiadało o tym że podobno dalej na zachód oraz północ, ludzkość zdołała pójść do przodu na tyle, iż ludzie posiadają jakiegoś rodzaju zdolności, które są ściśle powiązane z ich kodem genetycznym. - Mówiąc to, chłopak powrócił do swojej wcześniejszej pozycji jaką było swobodne leżenie na meblu, który sobie obrał i podparł swoje łokcie o jego ramiona. - Wspominałem o tym w swoim raporcie, jednak nie rozpisywałem się na temat tego jakoś wielce rozlegle, dlatego możecie tego nie pamiętać. 

Analizując po kolei każde słowa na jakie zdobył i wydał z siebie Ed, bez wyjątku wszystkie osoby oderwały się już dawno od swojej pracy i zaczęły na swój własny sposób interpretować to co powiedział. Nie można było zaprzeczyć na temat tego, iż Amestris tak samo jak i Xing oraz kraje otaczające to małe państwo, w którym mieszkali było dość do tyłu z postępem, jaki to słyszeli udało się osiągnąć krają na innych kontynentach. Nie narzekali jednak, ponieważ zawsze mogło być gorzej i mogli tak samo jak i przed chwilą wspomniane Xing, dalej ubierać się w jakieś najprostsze i nieskomplikowane tkaniny, które no szczerze mówiąc za bardzo uczucia ciepła nie dawały. Mimo wszystko, niektóre plotki, jakie to udało się usłyszeć o innych krajach, gdzie to samochody i pociągi były kilkadziesiąt razy szybsze, a same samoloty, których geneza dopiero niedawno zawitała do Amestris były tam czymś powszechnym, kusiła tym, by w końcu zdecydować się na zwiedzenie nieznanego oraz spróbować samemu przekonać się o tym, czy też to wszystko o czym mówią inni jest prawdą. "Problem" jednak, jak później się okazało, nie była zwykła niechęć do podzielenia się swoimi własnymi informacjami Amestris, ale też zachłanność jaką można było zaobserwować u innych panujących w danym kraju, kiedy tylko te słyszały chociażby wzmiankę o tym, iż to małe militarne państewko, które pragnie zawrzeć z nimi sojusz, posiada niesamowite zdolności, a co ponadto wykorzystuje je w sposób do walki. Można powiedzieć, że innymi kontynentami momentalnie zatrzęsło, gdy tylko dowiedzieli się, że jeden z jak do tej pory niedostępnych narodów zdecydował się na otworzenie swoich ramion oraz podzielenie się swoimi osiągnięciami. W taki też oto sposób, znaleźliśmy się tutaj gdzie jesteśmy. 

Wieści jak się okazało rozniosły się bardzo szybko, a Roy już teraz drugi rok z rzędu będzie miał jako zadanie spotkać się z innymi reprezentantami innych republik, by też rozpatrzeć jakie zawarcie układów oraz najprawdopodobniej szlaków handlowych, byłoby dla kraju najbardziej korzystne. Niestety, fakt o tym, iż ludzie są już w stanie posiadać indywidualność najwidoczniej jakoś umknął rządzącym, a kiedy Mustang zaczął się podpytywać, dostał jedynie w odpowiedzi pewnego rodzaju wzruszenie ramionami oraz zwykłe powiedzenie: ,,Nie jest to jakoś wielce istotne", co równoznaczne było z: ,,Nie pora o tym mówić", więc zostawił ten temat w spokoju. A szkoda, bo teraz wiedział, że zdecydowanie powinien zacząć naciskać. 

- Wracając jednak do tego co powiedziałem wcześniej. - Odchrząknął, by jakoś nawilżyć ostałą śliną gardło, które zdołało mu w międzyczasie lekko wyschnąć i wrócił do swojej rozmowy. - Skoro już coś wiesz, to ułatwia nam to po prostu sprawę. Rok temu, jak też dobrze wiesz, kiedy byłem na zebraniu, udało mi się nawiązać kontakt z krajem zwanym Japonią. Ich rząd był nawet bardziej niż chętny, by podzielić się z nami swoją technologią oraz osiągnięciami w nauce, tylko wtedy jeśli będziemy skłonni na to, by wysłać w jakimś stopniu swoje wojsko na ich teren oraz przynajmniej jednego, cytuję: ,,Bohatera z kraju", który jak mają nadzieję złoży raport, który zaświadczy o nich korzystnie oraz wtedy będziemy mogli przejść do dalszych negocjacji. - Kończąc swoją pierwszą część przemowy, Mustang pozwolił Edward'owi na swoje własne wchłonięcie oraz zrozumienie słów, które do niego przed chwilą przekazał. Gdy w końcu nawet nie po dłuższej chwili w odpowiedzi dostał skinięcie głową od blondwłosego, wiedział dobrze, że mógł kontynuować dalej. - W związku z tym, ponieważ Japonia jak udało mi się dowiedzieć z pewnych źródeł rzeczywiście jest uważana za jeden z najbardziej zaawansowanych narodów, oprócz tej całej Ameryki, zdecydowałem się przystać na ich propozycję i za niecałe pięć miesięcy, będę się zbierał się, by też obmówić z nimi ewentualny traktat, który miałby na celu usprawnienie naszej wspólnej ekonomii. 

- Pięć miesięcy? Czy to nie jest przypadkiem za krótko, biorąc pod uwagę to, że nie masz jeszcze nikogo w tym kraju na zwiady? - Nie można było tego zaprzeczyć, ale starszy z Elric'ów zawsze był błyskotliwy, nieważne jak bardzo Mustangowi to by przeszkadzało. Szybko potrafił łączyć fakty, czy też powiązywać ze sobą różnorakie poszlaki, które z pewnością w pewnych momentach były oczekiwanym przez wszystkich przełomem w danych sprawach. W tym przypadku, było tak jak powyżej i chociaż Płomienny Alchemik by tego nigdy nie przyznał, chwilami rzeczywiście dziękował swojemu pułkownikowi, że pewne kwestie mógł zakończyć wcześniej aniżeli przewidywał. 

- Właśnie dlatego poprosiłem cię, żebyś stawił się u mnie w biurze teraz, a nie później. - Naczelnik po swoich słowach odchrząknął tylko lekko, co dało mu tym samym nawet te paręnaście sekund na ułożenie sobie w głowie swoich kolejnych części przemowy. - W ciągu tego, albo też następnego miesiąca, w zależności od tego ile zajmie ci nauka podstaw języka, wyślemy cię do Japonii, na te kilka miesięcy byś zobaczył jak to też prezentuję się ich gospodarka oraz system ekonomiczny. 

- Ale? - Tak, dobrze wiedział że jest tu jakiś haczyk, który zapewne Mustang zdecydowałby się powiedzieć mu dopiero później, jednak na jego szczęście za dobrze znał tego manipulacyjnego drania, by nie złapać się w jedną z jego pułapek. - Za długo cię znam żebym nie wiedział, że chowasz jakiś dla ciebie "mało ważny" fakt,  który na pewno przeważyłby o podjęciu mojej decyzji. 

- Czasami zapominam, że nie dołączyłeś do armii teraz, a w wieku kiedy byłeś jeszcze małym dzieckiem. - Nie trzeba było długo czekać na reakcję blondwłosego, bo dosłownie w jednej chwili już był dawno w pozycji stojącej i tylko Riza Hawkeye była jedyną rzeczą, która powstrzymywała Stalowego przed przypadkowym zamordowaniem swojego szefa. On natomiast, tylko wygodnie rozsiadł się w swoim fotelu i przyglądał się z złożonym rękoma jak najmłodszy z zebranych próbuję wszystkich swoich sztuczek, byleby dostać się do niego. Oczywiście nie umknął mu cwany uśmieszek, który sprezentował mu Roy, co dolało tylko oliwy do ognia, ale też po dłuższej chwili, kiedy to pani porucznik zaoferowała obydwu delikwentom swoje słynne spojrzenie, zaraz się uspokoili i na ponów przeszli do "profesjonalnej" rozmowy, jeśli tak to można było nazwać. 

- Przejdźmy do rzeczy panie Naczelniku Mustang, ma pan jeszcze parę kopii do podpisania. - Oskarżający głos Rizy w  tym momencie chyba każdego przyprawił o ciarki oraz zimne dreszcze, które  zostawiły po sobie pewnego rodzaju niechciany posmak jej wcześniejszych "wybuchów" (A kobietę naprawdę trudno było zdenerwować, chyba jedynym, którym udało się poznać jej najbardziej zdenerwowaną, mroczną stronę była właśnie wcześniej wspomniana dwójka), których chyba nikt wolał nie zaznać powtórnie w najbliższej przyszłości. Mimo wszystko, pora było już wziąć sprawy w swoje własne ręce oraz zacząć traktować to bardziej na poważnie, a nie jak po prostu kolejną szansę na podenerwowanie Stalowego. 

-  Haczykiem jest to, że będziesz musiał pokazać im swoją protezę. - Po padnięciu tego zdania, od razu można było wyczuć napięcie, jakie zostało wzbudzone w rozmówcy Mustanga. Nikt się mu jednak nie dziwił, ponieważ praktycznie wszyscy żołnierze, a w dodatku zwłaszcza jego podwładni oraz cały personel, dobrze wiedział jak delikatnym oraz nielubianym tematem był automail złotookiego. Była to niegłoszona zasada tabu, o którą nikt nigdy nie pytał, ale też wiedział o niej, przynajmniej powierzchne informacje. 

- Dlaczego niby miałbym to zrobić?! - Krzyk oraz jego doniosły głos dźwięcznym echem odbił się po biurze, w którym od momentu jego wkroczenia do niego, zrobiło się cicho. Dowódca tylko zerknął na niego swoim poważnym wzrokiem, by po chwili przemówić i odpowiedzieć na pytanie, które mu zadano. 

- Okazuję się, że kiedy druga połowa świata była zafascynowana swoim postępem, my w tym czasie byliśmy w stanie dokonać czegoś, co oni próbowali osiągnąć od ponad przeszło trzystu lat. - W tym momencie wyższy z zaistniałej dwójki zniżył swój wzrok z Edwarda, by skierować go w miejsce, gdzie znajdowała się jego dolna metalowa część ciała. - Dlatego też, w związku z równą wymianą, my damy im możliwość na zbadanie naszego "cudu techniki", podczas gdy oni, zdradzą nam swoje tajniki głównie technologii komunikacji oraz środków transportu. 

- Dlatego chcesz upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i nie dość, że wyślesz jednego z państwowych alchemików, to w dodatku takiego, który ma protezę, żeby już więcej nikogo nie fatygować. - Krótko, zwięźle i na temat. Może i głównodowodzący nie powiedział by tego konkretnie w taki sposób, w jaki zilustrował to Stalowy, ale najważniejsze jest to, że rozumiał główny zamysł oraz ideę, która miała zostać mu przekazana. Naczelny w końcu zadowolony z siebie, rozluźnił swoje ramiona i już pozwolił sobie na przybranie dla niego bardziej komfortowej pozycji, która pozwalałaby mu też na prowadzenie bardziej swobodnej rozmowy. 

- Dokładnie tak, widzisz Stalowy, jak chcesz to potrafisz. - Mimo wszystko, można było się domyślić, że i tym razem ich dialog, nawet iż przez kilka minut był utrzymywany w dość stanowczym tonie dyskusji, tak no powiedzmy sobie szczerze nikt nie liczył na to, że uda im się go utrzymać dość długo. 

- Nadal nie wyrażam na to zgody, a ty dobrze wiesz dlaczego. - Mustang i tak uznawał ten punkt ich pogawędki za wygrany. Skoro udało mu się zmusić Elric'a do wysłuchania go, teraz wystarczy lekko po pociągać sznurki z odpowiednich stron, co zaowocuję lepszym, albo gorszym efektem ich współpracy. W najgorszym wypadku skończy się na tym, iż obydwaj skończą albo z guzami na głowach nabitymi przez nikogo innego aniżeli panią porucznik, albo też po prostu nasz ulubiony karzełek sam z siebie opuści budynek centrali i z negocjacji nici. 

- Jeśli wszystko dobrze pójdzie, w pewnym momencie twojego pobytu tam, Winry wraz z twoim synem będą mogli pojechać do ciebie, by też spędzić z tobą resztę ich pobytu tam. - Wraz z momentem kiedy Edward w końcu przestał się awanturować oraz przystopował, Roy wiedział, że jest to moment, w którym nie ma takiej opcji żeby przestał mówić. - Oczywiście dochodzi do tego też fakt, że dla twoich dzieci byłoby to niesamowite osiągnięcie, a twoja żona najprawdopodobniej zdążyłaby już urodzić twoje drugie dziecko, dzięki czemu dla powiedzmy trzymiesięcznego szkraba byłaby to idealna okazja na spróbowanie znalezienia się w nowym środowisku. 

Pułkownik wsłuchiwał się tylko w czarujące słowa, które oferował mu jego dowódca, jednak w najmniejszym stopniu nie dawał się nimi oczarować. On jeden był jedną z najlepszych osób, która też dobrze wiedziała o tym, że nie powinien ufać żadnym, ale to żadnym słowom, które padły z ust naczelnika. Chwila zwątpienia oraz ciszy trwałaby najprawdopodobniej jeszcze przez chwilę, gdyby nie to, iż komendant nie miał tyle czasu na siedzenie tutaj cały dzień. Jego chrząknięcie oznajmiało, iż czas to pieniądz, a decyzja Stalowego może zależeć od praktycznie losów całego państwa, co też nie mijało się tak bardzo z prawdą. 

- Wiedz Stalowy, mimo iż mówię to z bólem na sercu, jak wspominałem jesteś najrozsądniejszym wyborem jakiego mogłem dokonać. - Decydująca oraz krytyczna barwa głosu Roy'a, świadczyła o jego całkowitemu oddaniu się tej sprawie oraz jak największych chęciach, by ta najpewniej została już jak najszybciej rozwiązana i odłożona na późniejszą realizację. Widząc jednak, nadal niepewność malującą się na twarzy swojego rozmówcy, nie zostawało mu już nic innego, jak pójść po prostu na lekką ugodę, której później z pewnością będzie żałował, ale też nie miał za wiele do zaoferowania swojemu podwładnemu na tyle, by ten się zgodził. - Jeśli się zgodzisz dam ci możliwość pójścia na półroczny urlop po powrocie do kraju. - Źrenice Ed'a w jednej chwili stały się mniejsze, a on sam lekko odskoczył, by tylko bacznie przyjrzeć się postawie jaką przyjęła głowa narodu, by też dostrzec może chociaż w najmniejszym stopniu, czy też osoba siedząca przed nim nie próbuję go jakoś wykiwać. 

Jednak nie. Nie ważne jak bardzo się starał, nie mógł doszukać się choćby krztyny kłamstwa, czy też manipulacji i nieszczerości, z której znany w całym państwie był Mustang (Nie było to jednak w złym sensie, wręcz przeciwnie od momentu kiedy przejął stołek naczelnika można powiedzieć, że Alchemicy państwowi i samo wojsko uzyskało większy szacunek, aniżeli miało ono go za czasów Bradley'a), ale oczywiście w pozytywnym aspekcie tego słowa znaczeniu. Wzdychając głęboko, co zaświadczyło tylko o wygranej Mustanga i tym razem, już wyciągał rękę, by też uścisnąć ją na znak przypieczętowania ich umowy, lecz wraz z momentem złożenia się ich dłoni, Stalowy bez wahania ścisnął mocniej rękę swojego dowódcy i zaczął mówić z niemalże wściekłym wyrazem twarzy.

- Mam kilka warunków Mustang, na które przystajesz, albo nici z umowy. - Jego głos był oziębły i zimny. Nie miał zamiaru dawać czasu na odpowiedź naczelnikowi, gdyż dobrze wiedział, że i tak jego warunki muszą zostać wysłuchane oraz wypełnione, w przeciwnym razie nawet mu się nie śni, by odjechać z swojego kraju i ukochanej żony oraz dzieci na kto wie ile. - Po pierwsze, Alphonse dopóki sam nie dojdę do wniosku, że w tej całej Japonii jest bezpiecznie, ma nie zostać tam wysłany oraz co więcej wmieszany w interesy wojska. - Na to Roy mógł się zgodzić, nie miał zamiaru mieszać do tego młodszego (Ale jak to często lubił Edwardowi wytykać wyższego) z braci, z czym już w pełni się wcześniej pogodził i zaakceptował. - Po drugie, Winry oraz Yuriy mają zostać podjęci ochroną. Nie ma mowy, że zostawię ich bez jakiejkolwiek ochrony, podczas gdy wieść o tym, że opuszczam Amestris się rozniesie. - Tak, to też było do przewidzenia. Porucznik Riza zdołała uświadomić o tym już nawet i kilka razy Mustanga, że gdyby Edward miałby zostać wysłany na jakąś dłuższą misję, na pewno pierwsze albo drugie w kolejności o co by prosił to zapewnienie bezpieczeństwa jego rodzinie. Chcąc nie chcąc, w państwie nadal znajdowało się kilka pojedynczych osób, które z pewnością wolałyby zobaczyć jak ich kochany i szanowany Stalowy alchemik cierpi, jednak nie miały wystarczającej odwagi by same stawić mu czoła. - I po trzecie, mam prawo milczeć o pewnych sprawach, tak samo jak i o tym jak uzyskałem mój automail. 

Cóż, z tym trzecim może pojawić się mały problem. Informacja dotycząca tego jak Edward "zdobył" swój automail, dla jednych mogła być czymś nieistotnym, jednak z kolei dla takich lekarzy na przykład, będzie to zapewne coś czego będą próbowali się dowiedzieć bez względu na cenę jaką mogą ponieść. Jednak to nie był problem dowódcy, zatem można powiedzieć, że jeśli Edwardowi widzi się użeranie z namolnymi pytaniami skierowanymi w stronę jego osoby, tak dowódca nie miał z tym żadnego problemu. Trzeba w końcu brać odpowiedzialność za podjęcie swoich decyzji, prawda? 

- Zgoda. - Rzucił krótko i tak samo jak złotowłosy zacisnął swoją dłoń na znak przystania na jego wszystkie warunki. W pewnym momencie ich ręce się od siebie oddaliły, a niższy zdobył się na zadanie jeszcze jednego pytania. 

- Wyruszam za miesiąc, tak? - Powiedział to z zamkniętymi oczami, by później uchylić z lekka jedną z swoich powiek. 

- Zgadza się, chociaż wolałbym żebyś mógł wyruszyć nawet i w następnym tygodniu, im szybciej tam się wybierzesz, tym szybciej wrócisz do domu. 

- Wolnego! Co ty myślisz, że rzucę wszystko i pojadę, bo naczelnik mi tak mówi?! - Mówiąc to jego dłonie ponownie wylądowały na biurku, o które były teraz podparte, by później zacisnąć się na nim w dość szczelne pięści, których efekt groźnego nastawienia podwajały tylko zmarszczone brwi. 

- Wiesz, to właśnie robią inni podwładni, kiedy sama głowa państwa prosi ich o wyruszenie na misję. Ciesz się, że ja taki nie jestem, ponieważ to, że daję ci miesiąc na przedwczesne przygotowanie jest luksusem. 

- Ja ci zaraz dam luksus!

Właśnie w taki sposób atmosfera w biurze ponownie nabrała tej jakże zawirowanej, ale też jednocześnie przyjemnej atmosfery, którą wszyscy lubili. Wszyscy wiedzieli, że będzie im brakować przekrzykiwania się i małych (Bądź też większych!) sprzeczek ich głównych dowódców, ale też nikt nie odważył się tego na głos przyznać. Na razie jednak, postanowili cieszyć się tymi kilkoma momentami czasu, jaki uda im się spędzić z ich dowództwem, a potem... A potem, kto wie? Być może przez kilka miesięcy pobytu Stalowego za granicami Amestris, wydarzy się tu coś ciekawego? Nikt tego nie wiedział, ale mieli się o tym niedługo przekonać. 

--- 

Opublikowane: 26-10-2k20

Następny rozdział: Edward Elric w Japonii! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro